Kolorowy świat ilustracji
- Szczegóły
- Jadwiga Matuszczak
- Odsłony: 4995
Świat ilustracji książkowej jest światem pełnym piękna, magicznego czaru i tajemnic. Dzięki niej dusza staje się spełniona. Czyż nie tak się czujemy, kiedy wracamy wspomnieniami do lat dziecięcych? Miło jest przypomnieć sobie chwilę, w której po raz pierwszy trafiła w nasze ręce książka. Kiedy przewracaliśmy kolejne kartki z ilustracjami, mogliśmy znaleźć się w krainie fantazji, która tak przemawia do wyobraźni młodego czytelnika. Takie wspomnienie budzą u mnie ilustracje Jana Marcina Szancera. Stworzył ich bardzo wiele. Te, które są uzupełnieniem treści Baśni J. Ch. Andersena zostaną we mnie na zawsze. Stary egzemplarz Baśni, z 1965 roku, towarzyszy mi do dzisiaj i ma swoje stałe miejsce na regale. Całkiem niedawno zdjęłam Baśnie z półki i jeszcze raz, na nowo odkrywałam urok tych niezapomnianych rysunków. Za najpiękniejszą uważam ilustrację na okładce przedstawiającą Królową Śniegu. Śnieżna Pani w przepięknych stylizowanych saniach wraz z parą białych koni frunie po szaroniebieskich obłokach, a w dole widać ciepłe odcienie brązowych dachów ówczesnych domostw.
Z łatwością wyobrażam sobie odgłos szumiącego mroźnego wiatru, a majestat Królowej Śniegu wzbudza u mnie respekt. Śmiała kompozycja, kolorystyka bogata w brązy i smukłe sylwetki bohaterów, odziane w ubiory charakterystyczne dla epoki składają się na styl szancerowski. Jego szlachetna prostota i dyscyplina kompozycyjna ma źródło w ubogiej technice poligraficznej. Warto wspomnieć o nauczycielu twórcy ilustracji Baśni Andersena, dzięki któremu dziś możemy oglądać urokliwe baśniowe sceny. Jest nim malarz, który wynajmował mieszkanie u rodziców Jana. I – jak to bywało u artystów – popadł w tarapaty finansowe. Nie mógł tym samym opłacać czynszu i w zamian udzielał nauk rysunku synowi właścicieli wynajmowanej kwatery. Spoglądając na kolejne obrazy nie można oprzeć się refleksji o nieprzeciętnym talencie Jana Marcina Szancera, który w pełni zasługuje na miano króla polskich ilustratorów. W jednym z jego artykułów zatytułowanym Notatki ilustratora, zamieszczonym w „Projekcie” w 1957 roku czytamy: Pablo Neruda powiedział, że jedną z najlepszych rzeczy, jakie u nas zobaczył jest książka dla dzieci i zabrał ze sobą walizkę pełną dziecięcych książek[1]. Można tu odczuć dumę z polskiej ilustracji książkowej, która szczyci się 200-letnią tradycją. Od 1965 roku nasza reprezentacja brała udział w Konkursie na „Najpiękniejszą książkę świata” we Frankfurcie nad Menem, gdzie triumfy święcili m.in. Bohdan Butenko czy Zdzisław Witwicki. Album tego drugiego otrzymała moja córka podczas Nocy Muzeów, zorganizowanej w Wojewódzkiej i Miejskiej Publicznej Bibliotece w Zielonej Górze. We wstępie albumu przeczytałam, że ilustracje dla dzieci mogą tworzyć tylko Ci, który kochają to, co robią. Tak mawia sam Zdzisław Witwicki: Miałem chyba wielkie szczęście w życiu, że mogłem pracować w dziedzinie sztuki zwanej ilustracją. I to ilustracją dla dzieci. Przez kilkadziesiąt lat robiłem to, co najbardziej robić lubiłem. Malowałem obrazki dla najwrażliwszego odbiorcy na świecie. Czy może być dla artysty coś wspanialszego?[2]
Na zakończenie chciałabym wspomnieć o Wandzie Orlińskiej, która wspólnie z mężem i córką trudni się od lat ilustratorską twórczością dla dzieci. Interesującą ekspozycję poświęconą ilustracjom, jakie załączała do treści książkowych, czy różnych czasopism mogliśmy oglądać kilkanaście tygodni temu w salonie wystawowym WiMBP w Zielonej Górze. Jej artyzm jest wynikiem szkoły, jaką otrzymała będąc uczennicą króla polskich ilustratorów – Jana Marcina Szancera.
Jadwiga Matuszczak
Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka im. M. Grzegorzewskiej
w Zielonej Górze